Dzisiaj jest: 20 Kwiecień 2024        Imieniny: Agnieszka, Teodor, Czesław
Moje Kresy – Rozalia   Machowska cz.1

Moje Kresy – Rozalia Machowska cz.1

/ foto: Rozalia Machowska Swojego męża Emila poznałam już tutaj w Gierszowicach, powiat Brzeg. Przyjechał jak wielu mieszkańców naszej wsi z Budek Nieznanowskich na Kresach. W maju 1945 roku transportem…

Readmore..

III Ogólnopolski Festiwal Piosenki Lwowskiej I „Bałaku Lwowskiego” ze szmoncesem w tle

III Ogólnopolski Festiwal Piosenki Lwowskiej I „Bałaku Lwowskiego” ze szmoncesem w tle

/ Zespół „Chawira” Z archiwum: W dniu 1 marca 2009 roku miałem zaszczyt po raz następny, ale pierwszy w tym roku, potwierdzić, iż Leopolis semper fidelis, a że we Lwowie…

Readmore..

ZMARTWYCHWSTANIE  JEZUSA CHRYSTUSA  WEDŁUG OBJAWIEŃ  BŁOGOSŁAWIONEJ  KATARZYNY EMMERICH.

ZMARTWYCHWSTANIE JEZUSA CHRYSTUSA WEDŁUG OBJAWIEŃ BŁOGOSŁAWIONEJ KATARZYNY EMMERICH.

Anna Katarzyna urodziła się 8 września 1774 r. w ubogiej rodzinie w wiosce Flamske, w diecezji Münster w Westfalii, w północno- wschodnich Niemczech. W wieku dwunastu lat zaczęła pracować jako…

Readmore..

Komunikat z Walnego Zebrania Członków Społecznego  Komitetu Budowy Pomnika „Rzeź Wołyńska”  w Domostawie  w dniu 12 marca 2024 r.

Komunikat z Walnego Zebrania Członków Społecznego Komitetu Budowy Pomnika „Rzeź Wołyńska” w Domostawie w dniu 12 marca 2024 r.

Komunikat z Walnego Zebrania Członków Społecznego Komitetu Budowy Pomnika „Rzeź Wołyńska” w Domostawie w dniu 12 marca 2024 r. W Walnym Zebraniu Członków wzięło udział 14 z 18 członków. Podczas…

Readmore..

Sytuacja Polaków na Litwie tematem  Parlamentarnego Zespołu ds Kresów RP

Sytuacja Polaków na Litwie tematem Parlamentarnego Zespołu ds Kresów RP

20 marca odbyło się kolejne posiedzenie Parlamentarnego Zespołu ds. Kresów.Jako pierwszy „głos z Litwy” zabrał Waldemar Tomaszewski (foto: pierwszy z lewej) przewodniczący Akcji Wyborczej Polaków na Litwie – Związku Chrześcijańskich…

Readmore..

Mówimy o nich wyklęci chociaż nigdy nie   wyklął ich naród.

Mówimy o nich wyklęci chociaż nigdy nie wyklął ich naród.

/ Żołnierze niepodległościowej partyzantki antykomunistycznej. Od lewej: Henryk Wybranowski „Tarzan”, Edward Taraszkiewicz „Żelazny”, Mieczysław Małecki „Sokół” i Stanisław Pakuła „Krzewina” (czerwiec 1947) Autorstwa Unknown. Photograph from the archives of Solidarność…

Readmore..

Niemiecki wyciek wojskowy ujawnia, że ​​brytyjscy żołnierze są na Ukrainie pomagając  rakietom Fire Storm Shadow

Niemiecki wyciek wojskowy ujawnia, że ​​brytyjscy żołnierze są na Ukrainie pomagając rakietom Fire Storm Shadow

Jak wynika z nagrania rozmowy pomiędzy niemieckimi oficerami, które wyciekło, opublikowanego przez rosyjskie media, brytyjscy żołnierze „na miejscu” znajdują się na Ukrainie , pomagając siłom ukraińskim wystrzelić rakiety Storm Shadow.…

Readmore..

Mienie zabużańskie.  Prawne podstawy realizacji roszczeń

Mienie zabużańskie. Prawne podstawy realizacji roszczeń

Niniejsza książka powstała w oparciu o rozprawę doktorską Krystyny Michniewicz-Wanik. Praca ta, to rezultat wieloletnich badań nad zagadnieniem rekompensat dla Zabużan, którzy utracili mienie nieruchome za obecną wschodnią granicą Polski,…

Readmore..

STANISŁAW OSTROWSKI OSTATNI PREZYDENT POLSKIEGO LWOWA DNIE POHAŃBIENIA - WSPOMNIENIA Z LAT 1939-1941

STANISŁAW OSTROWSKI OSTATNI PREZYDENT POLSKIEGO LWOWA DNIE POHAŃBIENIA - WSPOMNIENIA Z LAT 1939-1941

BITWA O LWÓW Dla zrozumienia stosunków panujących w mieście liczącym przed II Wojną Światową 400 tys. mieszkańców, należałoby naświetlić sytuację polityczną i gospodarczą miasta, które było poniekąd stolicą dużej połaci…

Readmore..

Gmina Białokrynica  -Wiadomości Turystyczne Nr. 1.

Gmina Białokrynica -Wiadomości Turystyczne Nr. 1.

Opracował Andrzej Łukawski. Pisownia oryginalna Przyjeżdżamy do Białokrynicy, jednej z nąjlepiej zagospodarowanych gmin, o późnej godzinie, w urzędzie jednak wre robota, jak w zwykłych godzinach urzędowych. Natrafiliśmy na gorący moment…

Readmore..

Tradycje i zwyczaje wielkanocne na Kresach

Tradycje i zwyczaje wielkanocne na Kresach

Wielkanoc to najważniejsze i jedno z najbardziej rodzinnych świąt w polskiej kulturze. Jakie tradycje wielkanocne zachowały się na Kresach?Na Kresach na tydzień przed Palmową Niedzielą gospodynie nie piekły chleba, dopiero…

Readmore..

Rosyjskie żądania względem Kanady. „Pierwszy krok”

Rosyjskie żądania względem Kanady. „Pierwszy krok”

/ Były żołnierz dywizji SS-Galizien Jarosław Hunka oklaskiwany w parlamencie Kanady podczas wizyty Wołodymyra Zełenskiego. Foto: YouTube / Global News Ciekawe wiadomości nadeszły z Kanady 9 marca 2024. W serwisie…

Readmore..

Ludobójcy z UPA zabrali mi rodziców, zabrali mi dzieciństwo

/ Napad UPA 13 lutego 1944 r. na polskie kolonie Antonówka Borek, Andresówka, Helenówka Werbska, Stefanówka w gminie Werba. Rys. W. Szwed, były mieszkaniec Andresówki. http://nawolyniu.pl/zdjecia/wlodzimierski/55.htm

Niektórzy nasi historycy a za nimi dziennikarze pisali, że ukraińska akcja antypolska na Wołyniu (ludobójstwo) zakończyły się jesienią 1943 r. Prawda jednak jest nieco inna. W pierwszych miesiącach 1944 r. OUN-UPA rozprawiała się z kilkoma polskimi ośrodkami, gdzie skupili się uciekinierzy z okolicy. Zaatakowane zostały Antonówka Borek, Andresówka, Helenówka, Stefanówka i Białozowszczyzna pod Włodzimierzem Wołyńskim oraz w powiecie krzemienieckim - Wiśniowiec Nowy i Stary. Napadano ponadto wszędzie, gdzie z różnych powodów pojawiali się jeszcze Polacy. Łącznie w 1944 r. zamordowano co najmniej 1784 Polaków w co najmniej 105 miejscowościach. (1) Poniżej kilka relacji świadków:

  Władysław Szwed ( miał 17 lat) z rodzicami i rodzeństwem mieszkał w niewielkiej wiosce Ukraińców o nazwie Andresówka. W pobliżu były jeszcze Helenówka i Stefanówka. Wszystkie należały do gminy Werba. - Przed wojną, w trzydziestym dziewiątym obok siebie żyli Polacy, Ukraińcy i Żydzi - wspomina Władysław Szwed. - Czymś normalnym były małżeństwa polsko-ukraińskie. Wszystkie dzieciaki bawiły się razem. Chodziliśmy do jednej szkoły w Werbie. Do nas na lekcje religii przychodził ksiądz, do Ukraińców pop, a Żydzi jeździli do rabina do Włodzimierza. Cztery lata temu po raz pierwszy po wojnie pojechał odwiedzić tamte strony. Po wioskach i miasteczku Werba nie ma śladu. - Chodziliśmy do różnych świątyń, inaczej się modliliśmy, ale na co dzień nikt tych różnic nie dostrzegał - opowiada pan Władysław. - Byliśmy sąsiadami, razem obchodziliśmy święta i rodzinne uroczystości. Na początku wojny mieliśmy wspólnego wroga - Niemca. Potem, gdzieś tak wiosną w czterdziestym trzecim, gdy powstała UPA, zaczęło się źle dziać. W wioskach coraz więcej spotykało się uzbrojonych ukraińskich patroli. Ukraińcy współpracowali z Niemcami. Nasiliły się ukraińskie rewizje w polskich domach. Stawały się coraz bardziej brutalne. Najpierw były pobicia, a potem coraz częściej dochodziło do mordów. Cudem ocalałem z tej drugiej fali rzezi.

Był styczeń 1943 roku ( błąd, to był 1944 r.). W Andresówce i pobliskich wioskach Polacy utworzyli oddziały samoobrony. Wspomagali je partyzanci 27. Dywizji Armii Krajowej. Mimo tej ochrony część ludności na noc uciekała do oddalonego o 4 kilometry Włodzimierza. Wtedy, 14 stycznia ( błąd 13 lutego), rodzice Władysława wraz z jego dwiema siostrami i dwójką młodszych braci też pojechali furmanką do Włodzimierza. Mieszkali u piekarza Zajączkowskiego. Bracia byli w partyzantce, a siedemnastoletni Władysław został pilnować gospodarstwa. Był opiekunem ośmiu Żydów, których rodzina Szwedów przechowywała w schronie pod stodołą. - W wiosce było nas dziesięciu takich wyrostków - opowiada. - Rano Niemcy podpalili chałupę sąsiadów Kazanków. Całą rodzinę, 15 osób, ustawili pod płotem. Powiedzieli, że jak usłyszą strzał albo wybuch, to wrócą i wszystkich zatłuką. Odjechali. Szybko pobiegliśmy do sąsiadów, zaczęliśmy gasić pożar, a oni mówią, że w płonącym domu pod podłogą są granaty i zaraz wybuchną. Wyciągnęliśmy je w ostatniej chwili. I wtedy patrzymy a od strony Helenówki i Stefanówki biegną ludzie i krzyczą, że Ukraińcy wszystkich mordują i palą zagrody. Stało się jasne, że podpalenie chałupy Kazanków przez Niemców było sygnałem dla Ukraińców. Pierścień ukraińskich oddziałów zaciskał się wokół wsi. Szwed i paru mieszkańców zdążyli dobiec do lasu. Za plecami mieli smugi dymów. Pan Władysław dotarł do rodziców i następnego dnia rano z ojcem przyszedł do wioski. To, co ujrzeli, do dziś napawa go przerażeniem. Opowiada łamiącym się głosem. - Im bliżej wioski, tym więcej trupów leżało na polach i przy drodze. Głównie kobiety i dzieci. Głowy, plecy rozpłatane siekierami, ciała pokłute widłami, wydłubane oczy. Pamiętam martwą kobietę i siedzące przy niej trzyletnie dziecko. Zziębnięte, płaczące, umazane krwią. Ukraińcy często powtarzali, że na Lachów i Żydów szkoda kul. Na naszym podwórku naliczyliśmy 18 ciał. To mieszkańcy Helenówki i Stefanówki, którym odcięto drogę ucieczki. Kilkoro malutkich dzieci miało główki roztrzaskane o maszyny rolnicze. Wioski zostały spalone. Ocalało kilka gospodarstw - wśród nich należące do Szwedów. W kryjówce przeżyli Żydzi. Po tych tragicznych wydarzeniach Szwedowie podjęli decyzję o ewakuacji. Nazajutrz na furmankę załadowali wycieńczonych Żydów, resztki dobytku i pojechali do Bielina, tam byli polscy partyzanci. (2)                   

Gwoli  prawdy to: 13 lutego 1944 r. Ukraińcy z Marcelówki, Mohylna, Gnojna i Werby w liczbie kilkuset striłciw UPA zaatakowali jednocześnie polskie kolonie położone na północ od Włodzimierza, w tym Stefanówkę. Najprawdopodobniej napad UPA był dokonany dzięki współpracy z Niemcami. Ukraińcy mordowali dopadniętych ludzi.- za https://zbrodniawolynska.pl/zw1/form/r208104386990,Zbrodnia-w-m-Stefanowka-kolonia-w-dniu-13-lutego-1944-r.html.

Poniżej relacja pani Albiny Kowalskiej z domu Forma: "Urodziłam się 3 kwietnia 1933 roku w Stefanówce, gmina Werba, powiat Włodzimierz Wołyński. Mieszkałam w północnej części wsi, przy drodze prowadzącej do wsi Borek. Moi rodzice to Andrzej Forma i Antonina Forma z domu Kudrel, byłam jedynaczką. W czasie pierwszej okupacji sowieckiej zaczęłam chodzić do szkoły powszechnej w Werbie, gdzie obowiązywał wyłącznie ukraiński język nauczania, ale to trwało tylko jeden tydzień. W Stefanówce mieszkali wyłącznie Polacy, języka ukraińskiego nie znałam. Z tego powodu za okupacji niemieckiej rodzice dali mnie do szkoły prowadzonej przez nauczycielkę Krajewską na Białozowszczyźnie w jej prywatnym domu. Nauka była prowadzona po polsku, a opłatą była żywność dostarczana pani Krajewskiej. Stefanówka była wsią biedną, dowodem na to jest fakt, że za okupacji sowieckiej nikt nie został zaliczony do "kułaków", nikt nie został deportowany na Sybir, było wiele rodzin wielodzietnych.

W Stefanówce mieszkały rodziny o nazwisku Tchórz (dwie rodziny), Witkowski, Siedlicki, Maciejewski, Miżdal, Sokal, Nowak, Puzio, Sołtyska, Zduńczuk Józefa, Pietrzak, Zieliński, Kudrel Piotr, Sokaluk Jan i Adela, Forma Andrzej i Antonina ze mną, ich córką, Albiną, Jarosz Stanisław i jeszcze jeden Jarosz, którego imienia nie pamiętam. Obie rodziny Jaroszów mieszkały w części południowo-wschodniej wsi przy drodze prowadzącej do Werby. Ja z rodzicami mieszkałam w części północnej, przy drodze na Borek, od północy naszą sąsiadką była Zduńczuk Józefa, od południa wujek Kudrel Piotr, za Kudrelami było gospodarstwo Jana i Adeli Sokaluków. W lecie 1943 roku rozpoczęła się na szeroką skalę ludobójcza akcja banderowców skierowana przeciwko Polakom. Żyliśmy z dnia na dzień, pod grozą wiszącej nad nami śmierci. Nocami w okolicy pojawiały się łuny pożarów, ginęli okrutną śmiercią pojedynczo i całymi rodzinami Polacy. Wiele nocy spędziliśmy w mieście Włodzimierz Wołyński, potem głód zmuszał nas do powrotu, w lecie spaliśmy w polu, w kryjówkach w zbożu, w stogach, stertach słomy. Do zimy jednak bezpośredni napad na naszą wieś nie nastąpił. Z tego okresu pamiętam wiadomość o śmierci jednej z kobiet z Stefanówki, która wyszła za mąż za Ukraińca z innej wsi. Mieli dzieci. Nazwiska i nazwy wsi, gdzie mieszkali nie pamiętam. Ona miała panieńskie nazwisko Tchórz. Jej mąż Ukrainiec dostał od UPA rozkaz zamordowania żony Polki, rozkazu nie wykonał i cała rodzina została zamordowana. Napad banderowców wspomaganych przez mieszkańców okolicznych wsi ukraińskich nastąpił 13 lutego 1944 roku. To była niedziela. Cała nasza rodzina nocowała w domu. Zdążyliśmy zjeść śniadanie, gdy zaniepokoił nas niezwykły gwar w południowej części wsi. To była mieszanina dźwięków - krzyków, wystrzałów, ryczenia krów, szczekania psów i rżenia koni. Ja z mamą Antoniną Forma i kuzynką Petronelą Kudrel chcieliśmy uciekać w kierunku wsi Borek, lecz i z tamtej strony ujrzeliśmy nadciągających pieszo i konno banderowców, było ich zbyt wielu, by dało się policzyć, dla naszych przerażonych oczu to był nadciągający groźny tłum. Od tego momentu wszystko, co wtedy widziałam, zapisało mi się z fotograficzną dokładnością. Byłyśmy zmuszeni zawrócić w kierunku centrum wsi, byłyśmy w matni. Przez krótkie chwile byłyśmy przerażonymi widzami przerażających scen - banderowcy strzałami z karabinów i broni maszynowej zabijali biegnących w różnych kierunkach mężczyzn, kobiety i dzieci, mordercy z konających i zabitych ściągali buty i odzież, nożami i bagnetami dobijali jeszcze żyjących. Kule niebawem trafiły moją mamę - jej ostatnie słowa do nas - "uciekajcie, ja nie mogę uciekać...". I ja, i Petronela Kudrel usiłowaliśmy udawać śmierć od kuli, jednak ponieważ mordercy podchodzili zabierać odzież i obuwie, ten plan zawiódł. Petronela otrzymała 13 pchnięć bagnetem. Do mnie podeszło dwóch banderowców, jeden z nich tylko miał karabin, jego twarz pamiętam tak dokładnie, że i dzisiaj rozpoznałabym tego mordercę bez wahania. Spojrzałam w tą twarz i poprosiłam "nie bijcie mnie". Jego odpowiedź brzmiała - "co - polska mordo". Odwróciłam się by uciekać, w tym momencie uderzył mnie bagnetem w plecy. Bagnet wbił się z prawej strony kręgosłupa i przeszedł na wylot na wysokości piersi. Mimo to pobiegłam w pole. Za sobą słyszałam krzyk tego drugiego bez karabinu - "strelaj, strelaj !". Strzelano za mną trzykrotnie, niecelnie na szczęście. Gdyby pobiegli za mną, schwytali by mnie, strzelając stracili czas, być może ich uwaga zwróciła się ku innym ofiarom. Uciekłam daleko w pola, wśród których chodziłam do pierwszej szarówki, dzień był wciąż bardzo krótki - luty. Postanowiłam wrócić do Stefanówki, aby odszukać ojca. Andrzej Forma został przy gospodarstwie, nie uciekał - zawsze mówił, że on przecież nigdy nic złego nikomu nie zrobił, że Ukraińcy nie zrobią mu krzywdy. Został zastrzelony przy domu, przez tydzień leżał nie pochowany, własny pies z głodu pogryzł mu twarz... Do domu nie doszłam, spotkałam pana Siedlickiego, który mi to odradził, mówiąc: "nie idź tam, nie szukaj, tam nie ma nikogo, mam tu poparzoną krowę, ogrzejemy się przy niej a jak się całkiem ściemni - pójdziemy do Bielina. W Bielinie była polska partyzantka. Tak się stało. Po drodze widziałam zwłoki Adeli Sokaluk i jej córki Stanisławy, były zastrzelone, syn Edward i córka Halinka byli jeszcze żywi, ciężko ranni. Halinka miała przestrzelone udo i płuca. Te ranne dzieci zostały uratowane przez polską partyzantkę, która już nadchodziła od strony Bielina i Kalinówki, zabierając rannych i grzebiąc zamordowanych. Ja zostałam zatrzymana w Kalinówce, pan Siedlicki z krową poszedł dalej sam. Razem z ciężko ranną w brzuch Kazimierą Kudrel (seria z karabinu maszynowego) zostałyśmy zawiezione do szpitala w Bielinie. Tam niestety Kazimiera Kudrel zmarła. Mi opatrzono ranę, a po tygodniu zostałam oddana pod opiekę polskiej rodziny w Kalinówce, ich nazwiska nie pamiętam, to nie byli mieszkańcy Kalinówki, lecz uciekinierzy z innej wsi.  Po pewnym czasie ci ludzie wraz z innymi uciekinierami zebrali między sobą pieniądze, którymi przekupili żołnierza niemieckiego. Ten Niemiec stanął na czele kolumny około 40 furmanek pełnych uciekinierów i jako jej opiekun i ochrona poprowadził ją za Bug, w kierunku zachodnim, jak najdalej od ludobójczych band UPA. Przeprowadził nas przez granicę twierdząc, że prowadzi Polaków na roboty do Niemiec. To samo powtarzał napotkanym patrolom niemieckim, ukraińskim policjantom i bandytom z UPA. Jeśli chodzi o tych ostatnich, to najgroźniejsze spotkanie z banderowcami mieliśmy w Uchaniach - tam zostaliśmy otoczeni wielką ilością uzbrojonych po zęby banderowców, zapamiętałam, że były tam dziewczęta ukraińskie, z taśmami nabojów do karabinów maszynowych. Spokojna postawa Niemca powstrzymała żądnych polskiej krwi bandytów. Ci tak zwani "powstańcy" nie powstali przecież przeciwko Niemcom... Dopiero w Wojsławicach było na tyle bezpiecznie, by rozwiązać nasz tabor uciekinierów, "dobry" Niemiec wrócił do swego garnizonu we Włodzimierzu Wołyńskim. Odnośnie innych mieszkańców Stefanowki, to wiem, że uratował się wujek Piotr Kudrel z żona, wcześnie rano 13 lutego wyjechał do Włodzimierza i napad banderowców zastał go w drodze. Jego furmankę próbowali okrążyć banderowcy na koniach. Wtedy on zaczął krzyczeć "matka, dawaj ten karabin !", chociaż żadnej broni nie miał i zaczął wykonywać takie ruchy, jakby miał wyjąć schowany na wozie karabin. Słysząc to "bohaterowie" z UPA uderzyli piętami w boki swoich wierzchowców i uciekli.  Jego syn Roman Kudrel zaraz po napadzie poszedł do polskiej partyzantki, zginął jako żołnierz 27 Wołyńskiej Dywizji Piechoty AK na bagnach Prypeci, w walce z Niemcami. Petronela Kudrel, którą 13 razy uderzono bagnetem, została uratowana przez polską partyzantkę. Ponieważ doczołgała się pod stertę słomy, została znaleziona dopiero rano, w nocy jej partyzanci nie zauważyli, dlatego odmroziła rękę i nogę. Nie potrafię podać nazwisk innych zamordowanych mieszkańców Stefanówki, choć było ich wielu.  Ludobójcy z UPA zabrali mi rodziców, zabrali mi dzieciństwo."

 Warto przeczytać również wspomnienie pani Reginy Mitrengi z domu Sołtys

Pamiętam jak dziś tamte straszne wydarzenia jak uciekaliśmy z mamą po ostrzeżeniu nas przez zaprzyjaźnioną z rodziną Ukrainkę, która przybiegła i krzyknęła ,,uciekjtie bo biu was". Mama natychmiast wzięła tylko pierzynę i krowę (którą i tak zabrali nam w czasie ucieczki). W tym czasie już banderowcy podpalali wieś i zaczęli mordować mieszkańców. Przedostaliśmy się do Włodzimierza Wołyńskiego, gdzie u jakiejś polskiej rodziny spaliśmy z innymi uciekinierami w stodole. Rodzina która nas przygarnęła, opiekowała się nami i nas żywiła. Po wyzwoleniu wróciliśmy do Stefanówki, ale nasza chałupa była spalona, ocalała tylko jedna ściana na której wisiały jeszcze przybory kuchenne. Zostaliśmy przesiedleni i osiedliśmy na stałe w miejscowości Husynne nad Bugiem. Mam obecnie 77 lat i mieszkam pod Chełmem. (3 )

Rodzina 72-letniego dziś Michała Sawosza ze Stargardu cudem ocalała z banderowskich pogromów. Mieszkali w powiecie Luboml, koło miasta o tej samej nazwie, we wsi Sawosze. Stało tam może trzydzieści chałup, połowa - polskich, połowa - prawosławnych. W Sawoszach Polak czy Ukrainiec, do wojny różnic nie było. Sawosze od Kątów dzieliło półtora kilometra, rzeka Hapa i kanał przeciwczołgowy zbudowany przez Rosjan. Właśnie Kąty Ukraińska Powstańcza Armia wymordowała i spaliła na początku. W 1943 r. Michał Sawosz miał 12 lat. Była noc z niedzieli na poniedziałek, 25 na 26 lipca ( Błąd: upowcy z kurenia „Łysego”, w nocy z 29 na 30 sierpnia zaatakowali wieś Jankowce i Kąty. Natomiast 30 sierpnia 1943 r. uległy likwidacji przez Ukraińców polskie wsie Wola Ostrowiecka i Ostrówki.). Starszy brat nad ranem wrócił "z panien", zapukał w okno. - Pali się!
Ojciec, matka, jeszcze jeden brat i Michał wybiegli przed dom. Kiedy usłyszeli z oddali "Job waszu mać, Polaki!", zaczęli uciekać. - Moja rodzina i służąca sąsiada uciekaliśmy do zagajnika, który nazywano Płoskie - opowiada Michał Sawosz. - Ojciec i bracia przed nami, ja z matką zostaliśmy nieco w tyle. Biegliśmy przez wysokie, odrastające ze ściętych olch, młode pędy. Matka miała na głowie białą chustkę i chyba dlatego jeden z banderowców, na koniu i z karabinem, nas zauważył i dopędził. Zapytał po ukraińsku: "Co wy za naród?" "Ukraińcy" - skłamała matka. "Wracać do domu, Polaków bijem" - uwierzył i odjechał.
Potem słyszeli, że jedną kobietę w polu zastrzelili. Wiedzieli także, że ukraińscy nacjonaliści z siekierami i nożami przeszli przez Kąty. Ponieważ noc była ciepła, kilku mieszkańcom, którzy spali w stogach siana w budynkach gospodarczych, udało się uciec. Przed świtem UPA spaliła wioskę. Niemcy przyszli później złupić zapasy i zabrać zwierzęta. Tej samej nocy Ukraińcy urządzili rzeź w Jankowcach, Ostrówce i Woli. W Ostrówce był kościół i szkoła. Do tych budynków spędzili mężczyzn. Potem ich zamordowali. Kobiety i dzieci pognali pod las i kazali się kłaść na ziemi, jedno obok drugiego i strzelali do nich.
Jeszcze zanim wstało słońce Michał wraz z rodziną dotarli do Starego Jagodzina. Zamieszkali u brata matki o nazwisku Weremko. Zaraz za nimi przybiegła do wioski kobieta. Ludzie ją obskoczyli, a ona wyciągnęła przed siebie białą, splamioną krwią chustkę. - Patrzcie, tyle po mojej rodzinie zostało - łkała. Ponoć nosiła tę chustę przy sobie do śmierci.
Od tej pory wszyscy Polacy codziennie wieczorem zjeżdżali wozami w dół wsi, nad rzekę. Niektórzy byli uzbrojeni. W wiosce na straży zostawało dwóch mężczyzn. Niedaleko biegły tory kolejowe z Lubomla prowadzące przez Chełm aż do Lublina. Po jednej stronie leżały Kupracze, Stary i Nowy Jagodzin; po drugiej stronie Terebejki i Rymacze. Polacy z tych wiosek zorganizowali się w partyzantkę i skryli w lesie, niedaleko Starego Jagodzina. Do partyzantów chodził starszy brat Michała. Do samego końca wołyńskiego pogromu Ukraińcy parę razy podchodzili te wioski, ale udało im się całkowicie spalić Nowy Jagodzin. Byli ostrożni, bo wiedzieli, że obiektów wojskowych przy torach strzegli Niemcy. Bali się, że ich ostrzelają. Ojciec Michała co kilka dni wracał do Sawoszy, by dojrzeć gospodarskich budynków i podkarmić świnię. Najpierw polskie domy we wsi spalili Ukraińcy, potem to samo z ukraińskimi zrobili polscy partyzanci. Ostały się jedynie trzy kryte blachą budynki, w tym także Sawoszów. Jednak rodzina pana Michała nigdy do domu nie wróciła. Jeszcze w czasie wojny zostali wysiedleni do Polski." (2)

Źródła:

1 ) Ewa Siemaszko: " LUDOBÓJSTWO DOKONANE PRZEZ NACJONALISTÓW UKRAIŃSKICH NA LUDNOŚCI POLSKIEJ WOŁYNIA (1939-1945)" https://fundacja-ppp.pl/images/pdf/113.pdf
2)  Magdalena Łukasiuk, Krystyna Pohl, Piotr Polechoński : " A kiedyś zgoda była "  - 11 lipca 2003 r.-  https://gp24.pl/a-kiedys-zgoda-byla/ar/4216001
3)  Relacja pani Albiny Kowalskiej z domu Forma i   pani Reginy Mitrengi z domu Sołtys : https://wolyn.org/index.php/informacje/1156-na-stefanowke-napadli-13-lutego-1944-
Napad UPA 13 lutego 1944 r. na polskie kolonie Antonówka Borek, Andresówka, Helenówka Werbska, Stefanówka w gminie Werba. Rys. W. Szwed, były mieszkaniec Andresówki.
http://nawolyniu.pl/zdjecia/wlodzimierski/55.htm